poniedziałek, 26 listopada 2012

DAR (02.08.1976 - 25.11.2012)

Dar urodził się jako numer 445 w laboratorium biomedycznym w Bazie Sił Powietrznych Holloman, w 1976 roku. Odstające uszy odziedziczył po mamie, która wykorzystywana była jako maszyna rozrodcza, produkująca szympansy potrzebne do badań; zaś pstrokatą buzię i siłę po tacie, jednym z największych szympansów przetrzymywanych w niewoli. Jako niemowlę trafił pod opiekę Gardnerów (którzy wpadli na pomysł przetrzymywania szympansów w niewoli, w celu uczenia ich języka migowego) i był przez nich wychowywany jak ludzkie, głuchonieme niemowlę. Uniknął tym samym kastracji i usunięcia przysadki mózgowej w pseudonaukowym eksperymencie. W 1981 roku, kiedy Gardnerowie stwierdzili, że nie są w stanie dłużej przebywać z rozbrykanym szympansem płci męskiej (oraz, że kończą im się fundusze na badania, więc po co im taki kłopot), trafił do Ellensburga, gdzie przebywał razem z Moją i Washoe (których już nie ma), oraz Loulisem i Tatu, którzy właśnie przeżywają żałobę po stracie przyjaciela, z którym spędzili ostatnie 31 lat.
Dar jako młodziak bardzo lubił wygłupy. Wykorzystywał swoją siłę po to by "brać zakładników" - grożąc, że ich ugryzie, jeśli opiekujący się nim studenci nie dadzą mu łakoci. Uwielbiał bawić się figurkami dinozaurów, do których gadał w języku migowym.  Jego najlepszym przyjacielem był Loulis, z którym uwielbiał bawić się w berka i w chowanego. Dwanaście lat czekał wraz z rodziną w Ellenesburgu na to by mieć dostęp do wybiegu na świeżym powietrzu. Uwielbiał wylegiwać się na hamaku, oraz przeglądać czasopisma. Często zakładał różnokolorowe skarpetki, uwielbiał też buty i kapelusze. Jednym z jego ulubionych dań był biały ryż, ale uwielbiał też napoje gazowane, czerwoną lukrecję i lody. Raczej nie bywał agresywny, a przyjaciele określają go jako osobę zrelaksowaną ,pogodną, dobrą z natury.

Loulis i Tatu wiedzą, że Dar umarł. Siedzą i patrzą się w ścianę, nie mają ochoty na zabawę... ja też nie. Dar był również drogim przyjacielem wielu ludzi, którzy bardzo go kochali i którym teraz z pewnością nie jest lekko. Jego historia, historia Washoe, Moji, Loulisa, Tatu są mi szczególnie bliskie, choć nigdy się nie spotkaliśmy. Kiedy ją poznałam zrozumiałam, że jako ludzie mamy ogromne zobowiązanie wobec wszystkich zwierząt, które cierpią z powodu naszej głupoty (pragnienia luksusu, wygody, przekonań nazywanych 'tradycją', lenistwa). Być może kiedyś ta świadomość zmieni się w poważne działanie na rzecz istot pozaludzkich...bo to byłaby najlepsza forma uczczenia pamięci Dara.
Aktualne informacje o rodzinie Dara: http://panbloglodytes.wordpress.com/









1 komentarz: