wtorek, 1 maja 2012

BANG BANG CLUB (2010)

Reżyseria:Steven Silver
Scenariusz: Steven Silver
Kraj i rok: Kanada, RPA, 2010
Gatunek: dramat na faktach
Główni aktorzy:Ryan Phillippe, Taylor Kitsch

Film opowiada historię 4 fotoreporterów wojennych, nazwanych przez prasę Klubem Bang-Bang. Kevin Carter, Greg Marinovich, Ken Oosterbroek, Joao Silva zasłynęli m.in. zdjęciami wykonywanymi podczas konfliktu, który rozpętał się w latach 1990-1994r. w RPA między ANC i IFP na drodze do wolności i upadku apartheidu. Fabuła filmu skupia się wokół codzienności jaka im towarzyszyła. Rutyny, na którą składały się: pożogi, morderstwa, porzucone ciała, krew, więcej krwi, łzy, oraz sposoby radzenia sobie z tą paletą obrazów: picie, jaranie jointów, zabawa, seks, byle jakoś zapomnieć, albo raczej nie myśleć.


Nie jest to najlepszej jakości film, nie dotyka jakiejś niezmierzonej głębi psychiki fotoreportera, ale bardzo dobrze udaje się w nim ukazać istotne konflikty wewnętrzne bohaterów, którzy musieli zmierzyć się z pytaniami: Czy etycznym jest brać pieniądze, a wręcz "żerować" na cudzej śmierci? Jakie znaczenie ma to co robię? Czy to naprawdę może coś zmienić i czy ta zmiana jest powodem, dla którego wykonuję ten zawód, czy może chodzi o dobrą kasę, prestiż i sławę? Jeśli to drugie, to czy warte są one ryzykowania życia? W końcu również z pytaniem: Co powinienem czynić? - pytaniem, wobec którego pewnego dnia stanął Kevin Carter, którego sławne zdjęcie, wywołało falę oskarżeń. (Z pewnością warto podjąć przy jego okazji temat naszego obowiązku pomocy. Wielu ludzi było oburzonych z powodu tego, że reporter mógł bezpośrednio obserwować ciężki stan umierającego z głodu dziecka i mu nie pomóc. Ciekawe ilu z nich od razu zdało sobie sprawę, że robią dokładnie to samo, stoją i obserwują, tylko z większej odległości i bez aparatu w dłoni. Trudno zresztą nie docenić roli tego zdjęcia, które miało ogromny wpływ na zwiększenie pomocy zagranicznej i zmotywowało wielu ludzi do podjęcia wysiłków w celu poprawienia losu najuboższych).

Warto obejrzeć ten film, bo choć może nie dowiemy się z niego za wiele na temat konfliktu w RPA, ani nie zagłębimy się w motywacje i losy konkretnego bohatera, to z pewnością pozwoli nam dostrzec doniosłość pracy ludzi, o których często zapominamy. Ludzi, których nazwiska pisane drobniutką czcionką, okrążają cały świat, tuż pod zdjęciami, które mogą wpływać na ludzkie losy, a bez których nie zdawalibyśmy sobie sprawy nie tylko z wielorakiego oblicza zła, jakie zapisało się na kartach naszej historii, ale także z możliwości, jakie kryją się pod naszymi codziennymi wyborami - możliwości pomocy, zabrania głosu, tworzenia  apeli, protestów, bojkotów w walce o lepszą rzeczywistość.
The Bang Bang Club - to szaleńcy, przykład szaleńców, którym wiele zawdzięczamy. Jak wiele? To warto ocenić samemu, bo pytanie o doniosłość tej pracy powinno z pewnością zostać postawione. Zwłaszcza, kiedy tak wiele osób decydowało się i nadal decyduje się dla niej ryzykować własne życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz